Adam i Tomek (2 lata razem), Anka i Karolina (6 miesięcy razem), Jurek i Dawid (1 rok razem), Michał i Marek (3 miesiące razem), Dawid i Krystian (3 lata razem) - co łączy te pary? Wszystkie te pary zakończyły swój związek z powodu zdrady jednego z partnerów. Zdrada to niebezpieczeństwo, którego boją się wszyscy zakochani. Robią wszystko by jej uniknąć, szczególnie na początku związku. Dlaczego ludzie, którzy się kochają i są ze sobą jakiś już czas się zdradzają? Nie ma chyba jednej odpowiedzi na to pytanie. Myślę, że tyle ile jest wokół nas par to tyle może być przyczyn zdrady. Każda para i każdy związek jest inny. Niektóre tworzą się po tygodniu znajomości a inne dopiero po dwóch latach. Na początku zwykle jest euforia, zauroczenie, "motylki w brzuszku" a póżniej wkrada się monotonia dnia codziennego. I to chyba jest również jednym z głównych powodów zdrady - monotonia. Pary, które mają już jakiś czas stażu zaczynają się nudzić a ta nuda bierze się z niestarania o partnera. No bo po co się starać jak już jest mój? Błędne myślenie. Jeśli się kogoś kocha i pragnie dla niego szczęścia to codziennie się go powinno zdobywać. Nie można pozwolić by to uczucie, które towarzyszy nam na początku znajomości znikło, wygasło. Bo to początek końca i zaczynamy wtedy szukać adrenaliny, szczęścia nie tam gdzie powinniśmy..no i zdrada murowana.
Jeśli w swoim związku chcesz uniknąć zdrady czy innych problemów to okazuj swojemu partnerowi codziennie swoje uczucia do niego. Staraj się by każdy Wasz dzień był inny, ciekawy. Tu nie potrzeba wielkich rzeczy..przeważnie wystarczy niespodziewanie zabrać ukochaną osobę za rękę i poprowadzić na romantyczny spacer..małymi krokami do celu..to najlepsza i najskuteczniejsza droga do celu jakim jest nasze szczęście...:)
wtorek, 4 czerwca 2013
piątek, 24 maja 2013
S jak Seks i Sutanna
Maj 2000 roku. W poniedziałkowy wieczór Marcin umówił się na spotkanie z nowo poznanym Tomkiem. Poznali się przez internet. Marcin umieścił ogłoszenie, że szuka na intymne spotkanie gorącego, szczupłego pasywa, który ma ochotę się zabawić bez zobowiązań. Na to ogłoszenie odpowiedział 30 letni Tomek, który podjechał po Marcina czarnym golfem. Pojechali do lasku, było już po zmroku. Rozmawiali o wszystkim i o niczym. Można powiedzieć, że obaj przypadli sobie do gustu. W pewnym momencie Tomek położył rękę na kolanie Tomka i zaczął go delikatnie głaskać. Następnie wiadomo już jak potoczyła się akcja. Chłopcy zabawili się w aucie tak, że szyby były całe zaparowane. Można by powiedzieć, że takie sytuacje zdarzają się niemalże codziennie. Coś w tym jest, jednak wielkim zaskoczeniem Marcina okazał się fakt, że Tomek był księdzem. Marcin zorientował się dopiero wtedy, kiedy podczas stosunku z Tomkiem w jego aucie zauważył pod siedzeniem koloratkę. Trochę zdębiał i nie wiedział jak się ma zachować. Zapytał jednak wprost: "Jesteś księdzem?" I tu nastała chwila ciszy...Tomek potwierdził, jednak na tym temat i spotkanie się zakończyło...
Takie sytuacje się zdarzają i trzeba powiedzieć jasno i wprost, że również wśród duchownych nie brakuje homoseksualistów. Mówi się, że istnieje nawet wśród nich homoseksualne lobby, które kryje się nawzajem. Gejami są wikarzy, proboszczowie, biskupi a nawet wysoko postawieni duchowni w Watykanie. Niedawno media opisywały aferę w Watykanie, gdzie okazało się, że w kamienicy, w której mieszka kilkoro kardynałów znajduje się bardzo znana sauna gejowska. No cóż...pod latarnią najciemniej :)
Przykre jest jednak to, że Ci sami księża, którzy kochają mężczyzn ostro próbują walczyć ze środowiskiem gejowskim. Cóż za obłuda! Można powiedzieć, że muszą, bo tak im nakazują zwierzchnicy a posłuszeństwo w kościele to coś bardzo istotnego. Jednak z drugiej strony zwalczają tym samym samych siebie...
Osobiście znam kilku księży, którzy kochają inaczej i wcale ich nie potępiam..Wprost przeciwnie..nawet om współczuję, bo wiem jak jest im nieraz ciężko..Owszem kogoś na seks zawsze mogą sobie znależć, jednak seks to nie wszystko..Nigdy nie będą mogli spokojnie i bez problemu żyć ze swoim partnerem, nie będą mogli oficjalnie się nigdzie pokazywać, spędzać publicznie czas...itp. Są skazani na uczuciową samotność..I to jest chyba kara za tą obłudę...Jeśli samotność to piekło, to księża są tam domownikami...
wtorek, 21 maja 2013
Przemoc w szkole...
Dostałem dzisiaj taką wiadomość:
"Piszę bo nie wiem już co mam robić...Mam 17 lat, chodzę do liceum. Pod koniec lutego powiedziałem swojej klasie, że jestem gejem. Zrobiłem to ponieważ zachęcił mnie do tego mój przyjaciel, który również powiedział o sobie swoim kolegom ze szkoły i powiedział, że wszyscy go zaakceptowali i czuł się po tym lepiej. Niestety ze mną jest inaczej..Oczywiście są osoby, które mnie akceptują ale zdecydowana większość mnie potępia a nawet prześladuje: nie ma dnia, kiedy słyszę: "ciota", "pedał", "pederasta" itp. Staram się nie reagować na te słowne zaczepki, jednak czasami dochodzi nawet do pobić. W ciągu ostatniego miesiąca dwa razy zostałem uderzony, czy skopany. Na nauczycieli nie mam co liczyć, ponieważ nie radzą sobie z uczniami i sami się boją. Rodzice o mnie wiedzą, jednak nie mają czasu by pójść do szkoły na wywiadówkę a co dopiero zareagować w takiej sprawie. Zresztą usłyszałem od taty, że miałem nikomu o sobie nie mówić, to by nie było problemu. Jestem już tym wszystkim zmęczony, nie mam chęci do życia. Boję się czasami iść do szkoły, bo nie wiem co mnie tam spotka. Mam nawet myśli samobójcze. Pomóż proszę..co robić? Adam."
Oj temat bardzo trudny i delikatny. Przemoc w szkole była i niestety będzie, szczególnie w gimnazjum. Dziwi mnie trochę fakt, że takie sytuacje mają miejsce jeszcze w liceum, bo wydawało mi się, że młodzież w liceum jest już bardziej dojrzała czy tolerancyjna. Jak widać..niestety różnie to bywa. Podziwiam Adama, że powiedział o sobie swoim kolegom, jednak teraz chyba tego żałuje. Jestem zwolennikiem coming outów, jednak nie zawsze i wszędzie. Niestety ale trzeba wyczuć ten odpowiedni moment i czas. Z jednej strony uczy to tolerancji i pokazuje, że osoby homo czy bi żyją wśród nas. Jednak z drugiej strony nie każdy zasługuje na taką wiadomość, bo jednak jest to coś prywatnego a nie każdy potrafi poradzić sobie z taką wiadomością. Myślę, że Adam powinien skontaktować się z pedagogiem szkolnym i opowiedzieć o swojej sytuacji. Jeśli to nie pomoże to może warto sięgnąć do odpowiednich instytucji typu: "KPH" czy "Lambda", Na pewno nie można się poddawać ale trzeba szukać wsparcia i pomocy. Zawsze można złożyć zawiadomienie na policji o szykanowanie czy pobicie. Może jak koledzy zobaczą w szkole panów w mundurach to troszkę chociaż zmądrzeją i się uspokoją.
Adamie nie poddawaj się i walcz o swoje miejsce w szkole a przede wszystkim o swoją godność! Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze!
"Piszę bo nie wiem już co mam robić...Mam 17 lat, chodzę do liceum. Pod koniec lutego powiedziałem swojej klasie, że jestem gejem. Zrobiłem to ponieważ zachęcił mnie do tego mój przyjaciel, który również powiedział o sobie swoim kolegom ze szkoły i powiedział, że wszyscy go zaakceptowali i czuł się po tym lepiej. Niestety ze mną jest inaczej..Oczywiście są osoby, które mnie akceptują ale zdecydowana większość mnie potępia a nawet prześladuje: nie ma dnia, kiedy słyszę: "ciota", "pedał", "pederasta" itp. Staram się nie reagować na te słowne zaczepki, jednak czasami dochodzi nawet do pobić. W ciągu ostatniego miesiąca dwa razy zostałem uderzony, czy skopany. Na nauczycieli nie mam co liczyć, ponieważ nie radzą sobie z uczniami i sami się boją. Rodzice o mnie wiedzą, jednak nie mają czasu by pójść do szkoły na wywiadówkę a co dopiero zareagować w takiej sprawie. Zresztą usłyszałem od taty, że miałem nikomu o sobie nie mówić, to by nie było problemu. Jestem już tym wszystkim zmęczony, nie mam chęci do życia. Boję się czasami iść do szkoły, bo nie wiem co mnie tam spotka. Mam nawet myśli samobójcze. Pomóż proszę..co robić? Adam."
Oj temat bardzo trudny i delikatny. Przemoc w szkole była i niestety będzie, szczególnie w gimnazjum. Dziwi mnie trochę fakt, że takie sytuacje mają miejsce jeszcze w liceum, bo wydawało mi się, że młodzież w liceum jest już bardziej dojrzała czy tolerancyjna. Jak widać..niestety różnie to bywa. Podziwiam Adama, że powiedział o sobie swoim kolegom, jednak teraz chyba tego żałuje. Jestem zwolennikiem coming outów, jednak nie zawsze i wszędzie. Niestety ale trzeba wyczuć ten odpowiedni moment i czas. Z jednej strony uczy to tolerancji i pokazuje, że osoby homo czy bi żyją wśród nas. Jednak z drugiej strony nie każdy zasługuje na taką wiadomość, bo jednak jest to coś prywatnego a nie każdy potrafi poradzić sobie z taką wiadomością. Myślę, że Adam powinien skontaktować się z pedagogiem szkolnym i opowiedzieć o swojej sytuacji. Jeśli to nie pomoże to może warto sięgnąć do odpowiednich instytucji typu: "KPH" czy "Lambda", Na pewno nie można się poddawać ale trzeba szukać wsparcia i pomocy. Zawsze można złożyć zawiadomienie na policji o szykanowanie czy pobicie. Może jak koledzy zobaczą w szkole panów w mundurach to troszkę chociaż zmądrzeją i się uspokoją.
Adamie nie poddawaj się i walcz o swoje miejsce w szkole a przede wszystkim o swoją godność! Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze!
piątek, 17 maja 2013
Gej w klasie!
17 maja ruszyła akcja Kampanii Przeciw Homofobii, w której młode osoby LGBT mówią o sobie. Z tej okazji w sieci pojawił się film pt. "Wspieraj swoich znajomych LGBT". Widzimy w nim młodzież, która bez krępacji opowiada o swoich coming outach, szkolnej homofobii czy pierwszych miłościach. Pomysł bardzo trafny, prosty ale myślę że potrzebny. Niestety kiedy ja chodziłem do liceum nie wyobrażam sobie, bym wtedy mógł o sobie powiedzieć swoim rówieśnikom. Nie miałbym wtedy już tam życia. Czasy też były trochę inne. Dlatego tym bardziej popieram taką akcję i podziwiam tych młodych, którzy odważyli się pokazać innym, że osoby o innej orientacji żyją wśród nich i nie są wcale tacy "straszni" :P To najlepsza lekcja tolerancji dla nas wszystkich! :) A Wy co o tym myślicie? :)
wtorek, 14 maja 2013
Kurestwo to nie zawód, to charakter!
Dzisiaj trochę będzie chyba ostro! No bo jak inaczej napisać o czymś, co przynajmniej mnie się w głowie nie mieści? Jeden z moich znajomych oświadczył mi dzisiaj, że spędził minioną noc z chłopakiem swojego przyjaciela! Ze szczegółami opowiadał mi jak ta noc przebiegała, jakie pozycje stosowali i jak było im wspaniale! Wiedziałem, że od jakiegoś czasu znajomy "leci" na tego chłopaka ale nie przypuszczałem, że będzie zdolny zrobić coś takiego swojemu przyjacielowi! Przyznam, że ręce mi opadły, bo osoba, którą w jakiś tam stopniu szanowałem okazała się zwykłą kurwą! Tak, dla mnie to kurestwo, bo prostytutka przynajmniej bierze za to kasę a kurwa ma już taki charakter, że leci na wszystko, co się rusza i nie liczy się z nikim ani z niczym! Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że w tym środowisku gejowskim prawdziwa przyjażń jest niemożliwa. Prędzej czy póżniej okazuje się, że każdy jest interesowny i wykorzysta każdą sytuację, by "puknąć" gościa, który mu się podoba nie bacząc na to, czy ktoś jest w związku czy nie..No bo przecież liczy się tylko dobra zabawa, prawda? :P
Żałosne..ale niestety prawdziwe...
Żałosne..ale niestety prawdziwe...
sobota, 11 maja 2013
Jak i gdzie znależć partnera?
Mówią, że człowiek nie jest samotną wyspą. No i mają rację, bo każdy z nas potrzebuje do normalnego, zdrowego funkcjonowania w codzienności drugiego człowieka. Każdy z nas potrzebuje bliskości, czułości a nawet miłości. Pytanie tylko jak znależć tą drugą osobę? Jak znależć osobę, z którą można spędzić całe życie? Ulica? Praca? Klub? A może internet? Wszystkie te odpowiedzi są dobre, bo każdy sposób na znalezienie partnera jest dobry, jeśli jest skuteczny. Jedni uważają, że przez internet nie można poznać kogoś normalnego. To samo mówią o klubach. Gdyby tak było, to znaczyłoby to, że z internetu korzystają i do klubów chodzą tylko jakieś zboczuchy, psychole czy inni degeneraci. Głupota...czysta głupota.
Świat pędzi coraz szybciej, ludzie mają coraz mniej czasu, pracują jak szaleni, gonią za pieniądzem. Nic dziwnego, że na życie uczuciowe czy rodzinne czasu nie ma. Dlatego tym bardziej każdy sposób na znalezienie szczęścia w postaci drugiego człowieka jest dobry. Trzeba być jednak ostrożnym. Jak we wszystkim w życiu.
Pytanie tylko czy miłości powinno się szukać? Może zamiast codziennie wysiadywać po kilkanaście godzin na necie i zakładać coraz to nowsze profile warto wyjść na spacer do parku, na film do kina, imprezę do klubu? Może warto po prostu wyjść do ludzi, przebywać z nimi, poznawać ich w realu a nie w sieci? Myślę, że każdy z nas na te pytania musi odpowiedzieć sobie sam, bo każdy z nas jest inny. Jedni nie wyobrażają siebie w klubie, inni są tak nieśmiali, że preferują na początku tylko kontakt wirtualny. Sposobów jest wiele, możliwości jest bardzo dużo. Ważne jednak, by próbować. Próbować i nie poddawać się po kilku porażkach, bo miłość lubi zaskakiwać i przychodzi wtedy, kiedy się jej najmniej spodziewamy :)
Świat pędzi coraz szybciej, ludzie mają coraz mniej czasu, pracują jak szaleni, gonią za pieniądzem. Nic dziwnego, że na życie uczuciowe czy rodzinne czasu nie ma. Dlatego tym bardziej każdy sposób na znalezienie szczęścia w postaci drugiego człowieka jest dobry. Trzeba być jednak ostrożnym. Jak we wszystkim w życiu.
Pytanie tylko czy miłości powinno się szukać? Może zamiast codziennie wysiadywać po kilkanaście godzin na necie i zakładać coraz to nowsze profile warto wyjść na spacer do parku, na film do kina, imprezę do klubu? Może warto po prostu wyjść do ludzi, przebywać z nimi, poznawać ich w realu a nie w sieci? Myślę, że każdy z nas na te pytania musi odpowiedzieć sobie sam, bo każdy z nas jest inny. Jedni nie wyobrażają siebie w klubie, inni są tak nieśmiali, że preferują na początku tylko kontakt wirtualny. Sposobów jest wiele, możliwości jest bardzo dużo. Ważne jednak, by próbować. Próbować i nie poddawać się po kilku porażkach, bo miłość lubi zaskakiwać i przychodzi wtedy, kiedy się jej najmniej spodziewamy :)
wtorek, 7 maja 2013
Plotka goni plotkę
Podobno najbardziej plotkującymi istotami na ziemi są kobiety. Nic bardziej mylnego. Nie znam bardziej plotkującego środowiska od środowiska gejowskiego. Skąd takie stwierdzenie? Z życia, po prostu z życia. Wydawać by się mogło, że geje jako jedna z mniejszości powinna trzymać się razem i co więcej wspierać. A paradoksalnie jest wprost przeciwnie. Geje owszem wspierają się ale tylko wtedy, kiedy chcą coś dla siebie osiągnąć lub ugrać. A na co dzień no niby jest wszystko w porządku, spotykamy się, imprezujemy, ale kiedy komuś z nas zaczyna układać się lepiej niż nam, no to w tedy nasze podłe ego nie potrafi tego znieść i zaczyna się gra. No przecież mój kumpel nie może mieć lepiej ode mnie. Jakby to wyglądało, gdyby to mój znajomy znalazł sobie prędzej faceta niż ja? Wyszedłbym na brzydkiego nieudacznika, który ma problem znależć sobie faceta :P Wiele razy w swoim życiu miałem właśnie podobne sytuacje. Ilekroć poznawałem kogoś ciekawego i zaczynało się układać, to po jakimś czasie nagle wszystko zaczęło się sypać i to tylko dlatego, że ktoś coś komuś o mnie powiedział (oczywiście nieprawdę)..no i się zaczęła lawina nieporozumień. Nie muszę chyba dodawać, że tymi "życzliwymi" osobami byli jacyś tam moi dawni znajomi, którzy w ten sposób próbowali dać znać światu o swoim marnym istnieniu :P Z drugiej jednak strony osoby, które słuchają plotek na czyjś temat są żałosne. Nie stać ich na to, by samemu się przekonać jaki kto jest naprawdę, lepiej dla nich a może łatwiej wysłuchać "opinii czy dobrych rad" od innych...I tak o to w tym naszym pedalskim światku plotka goni plotkę a prawdziwe szczęście ucieka nam sprzed nosa... :P
niedziela, 5 maja 2013
Coming out! Kiedy? Jak? Dlaczego?
Dostaję od Was coraz więcej zapytań odnośnie "wyjścia z szafy". Pytacie czy warto to zrobić, kiedy najlepiej i jakie mogą być tego konsekwencje? Odpowiedż na te pytania nie będzie i nie może być prosta, ponieważ każdy z nas ma inną, swoją historię życia i żyje w jednak trochę innym środowisku rodzinnym czy społecznym. Mogę jedynie opowiedzieć o swoim coming outcie...
Przyznam, że o tym, że jestem gejem wiedziałem już pod koniec szkoły podstawowej, w liceum tylko utwierdziłem się w tym przekonaniu. Na początku nie tak łatwo było mi się z tym pogodzić, dlatego, że od dziecka byłem wychowywany w duchu religijnym i co więcej byłem dość mocno zaangażowany w działalność wspólnoty parafialnej a póżniej nawet diecezjalnej. Także na początku toczyłem walkę..walkę sam ze sobą..nie potrafiłem siebie zaakceptować takiego jakim jestem. Zacząłem szukać. Szukałem odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Gdzieś tam słyszałem głosy, że homoseksualizm to choroba i można się z tego wyleczyć. Jednak ja wcale chory się nie czułem. Sięgałem po różne publikacje na ten temat. Obejrzałem kilka programów tv i filmów związanych z tą tematyką. Trwało to kilka lat i był to jeden z głównych powodów dla którego nie zdecydowałem się wcześniej powiedzieć "światu" o sobie i swoich skłonnościach. Można też powiedzieć, że do tej decyzji potrzebowałem czasu by dojrzeć. Tak tak..uważam, że do coming out-u trzeba dojrzeć. Mnie to zajęło 26 lat. Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj. Siedziałem z mamą w domu. Tata już nie żył od kilku lat, wiec nigdy nie miał okazji się o mnie dowiedzieć. W telewizji leciał jakiś program związany ze związkami partnerskimi. Wiem, że w studiu była dość żywa dyskusja na ten temat. Siedziałem z mamą i przysłuchiwałem się jej. W pewnym momencie..dość spontanicznie, bo nie planowałem tego stwierdziłem teraz..albo nigdy..no i wypaliłem: "Wiesz mamo..jestem gejem!" Przez chwilę w pokoju zapadła cisza..Wydawało mi się, że trwa ona zbyt długo. A mama po chwili odwróciła się do mnie i powiedziała: "No przecież wiem." Aha..sobie pomyślałem..to ja tu od kilku lat zbieram się na odwagę i nie wiem jak to jej powiedzieć a ona mi tak po prostu mówi "no przecież wiem" :P
Jednak wystarczyło to jedno zdanie "Mamo, jestem gejem" by z serca spadł ogromny ciężar. Nareszcie dość kłamstw, obłudy i podwójnego życia. Nareszcie w pełni mogę być sobą. Póżniej powiedziałem jeszcze swoim siostrom, które również przyjęły to dość spokojnie. Zawsze obawiałem się, że jak powiem o sobie swojej rodzinie to może spotkać mnie coś złego, bałem się, że kontakt z nimi już nie będzie taki sam. A stało się zupełnie odwrotnie..mój kontakt z mamą i z siostrami się polepszył, co bardzo mnie ucieszyło. Trochę gorzej było ze znajomymi. To znaczy powiedziałem o sobie póżniej jeszcze kilku bliskim osobom. Trochę tego żałowałem bo po mojej dzielnicy poszła lawina plotek na mój temat..Z drugiej jednak strony zupełnie się tym nie przejmowałem. Teraz wiem, że nie muszę się już ukrywać i żyje mi się zdecydowanie lepiej...:)
Zawsze do powiedzenia o sobie swoim najbliższym będę namawiać, bo wiem, że to dobra decyzja. Dobra w szczególności dla osoby, która się ujawnia, bo pozbywa się pewnego ciężaru, który sprawia, że czuje się trochę ograniczona. I to jest najważniejsze..by decydując się na coming out zrobić to przede wszystkim dla siebie, bo to moje życie i to ja ponoszę za nie odpowiedzialność. Oczywiście znam historię, że po ujawnieniu się rodzinie historia osoby ujawniającej nie zawsze jest wesoła. Czasami rodzina nie przyjmuje tego łatwo a nawet decyduje się "potępić" taką osobę. Jednak co to za rodzina, która nie potrafi zaakceptować swojego członka rodziny?
Przyznam, że o tym, że jestem gejem wiedziałem już pod koniec szkoły podstawowej, w liceum tylko utwierdziłem się w tym przekonaniu. Na początku nie tak łatwo było mi się z tym pogodzić, dlatego, że od dziecka byłem wychowywany w duchu religijnym i co więcej byłem dość mocno zaangażowany w działalność wspólnoty parafialnej a póżniej nawet diecezjalnej. Także na początku toczyłem walkę..walkę sam ze sobą..nie potrafiłem siebie zaakceptować takiego jakim jestem. Zacząłem szukać. Szukałem odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Gdzieś tam słyszałem głosy, że homoseksualizm to choroba i można się z tego wyleczyć. Jednak ja wcale chory się nie czułem. Sięgałem po różne publikacje na ten temat. Obejrzałem kilka programów tv i filmów związanych z tą tematyką. Trwało to kilka lat i był to jeden z głównych powodów dla którego nie zdecydowałem się wcześniej powiedzieć "światu" o sobie i swoich skłonnościach. Można też powiedzieć, że do tej decyzji potrzebowałem czasu by dojrzeć. Tak tak..uważam, że do coming out-u trzeba dojrzeć. Mnie to zajęło 26 lat. Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj. Siedziałem z mamą w domu. Tata już nie żył od kilku lat, wiec nigdy nie miał okazji się o mnie dowiedzieć. W telewizji leciał jakiś program związany ze związkami partnerskimi. Wiem, że w studiu była dość żywa dyskusja na ten temat. Siedziałem z mamą i przysłuchiwałem się jej. W pewnym momencie..dość spontanicznie, bo nie planowałem tego stwierdziłem teraz..albo nigdy..no i wypaliłem: "Wiesz mamo..jestem gejem!" Przez chwilę w pokoju zapadła cisza..Wydawało mi się, że trwa ona zbyt długo. A mama po chwili odwróciła się do mnie i powiedziała: "No przecież wiem." Aha..sobie pomyślałem..to ja tu od kilku lat zbieram się na odwagę i nie wiem jak to jej powiedzieć a ona mi tak po prostu mówi "no przecież wiem" :P
Jednak wystarczyło to jedno zdanie "Mamo, jestem gejem" by z serca spadł ogromny ciężar. Nareszcie dość kłamstw, obłudy i podwójnego życia. Nareszcie w pełni mogę być sobą. Póżniej powiedziałem jeszcze swoim siostrom, które również przyjęły to dość spokojnie. Zawsze obawiałem się, że jak powiem o sobie swojej rodzinie to może spotkać mnie coś złego, bałem się, że kontakt z nimi już nie będzie taki sam. A stało się zupełnie odwrotnie..mój kontakt z mamą i z siostrami się polepszył, co bardzo mnie ucieszyło. Trochę gorzej było ze znajomymi. To znaczy powiedziałem o sobie póżniej jeszcze kilku bliskim osobom. Trochę tego żałowałem bo po mojej dzielnicy poszła lawina plotek na mój temat..Z drugiej jednak strony zupełnie się tym nie przejmowałem. Teraz wiem, że nie muszę się już ukrywać i żyje mi się zdecydowanie lepiej...:)
Zawsze do powiedzenia o sobie swoim najbliższym będę namawiać, bo wiem, że to dobra decyzja. Dobra w szczególności dla osoby, która się ujawnia, bo pozbywa się pewnego ciężaru, który sprawia, że czuje się trochę ograniczona. I to jest najważniejsze..by decydując się na coming out zrobić to przede wszystkim dla siebie, bo to moje życie i to ja ponoszę za nie odpowiedzialność. Oczywiście znam historię, że po ujawnieniu się rodzinie historia osoby ujawniającej nie zawsze jest wesoła. Czasami rodzina nie przyjmuje tego łatwo a nawet decyduje się "potępić" taką osobę. Jednak co to za rodzina, która nie potrafi zaakceptować swojego członka rodziny?
piątek, 3 maja 2013
Oryginalność jest sexy!
Nastały takie czasy, że w sklepach można kupić już wszystko. Witam w sklepie internetowym typu portal randkowy...możesz nabyć na nim faceta każdego gatunku, od "emo, wąski w pasie - dobrze pcha się", przez "horny, ruchaj mnie szybciutko", po "mr bear, włochaty, wsadź mi całą nogę, najlepiej obie". jest jeszcze jeden gatunek, na wymarciu, bo tak trudno dostępny - "jestem tutaj i coś wartam".
- Wrzucę zdjęcie klaty, kutasa, całego ciała...tak, przecież mam takie piękne ciało, pracowałem nad nim, dlaczego teraz mam się tym nie pochwalić? Oglądalność wzrośnie, ja pozwolę sobie być wybrednym, bo z takim ciałem to ja mogę, prawda? Cena wysoka, nie dla wszystkich, nie dla ciebie grubasie! Bo przecież mam takie piękne ciało, takie piękne ciało, na pewno szybko mnie ktoś kupi, bo mam tak piękne ciało. (...)
- Napiszę ładny wierszyk, tak. Będzie o miłości, ale przecież miłości nie ma! (płacz), podetnę sobie żyły, ale nie, bo nie lubię krwi, pójdę się pląsać na dysko, zrobię fryz, make up, poruszam kościstym biodrem i na pewno jakiś "ostry men" mnie weźmie! Tak weźmie mnie ostro, a ja pokwiczę jak małe prosie, ale zaraz, jakie wezmę buty, jakie buty! aaa!
- Ej no luz nie! luz stary! Przecież jestem spoko ziomek, nie jestem ciota, co to, to nie! Jam bi! bi! czaisz?! Ja tu tylko szukam jakiegoś fajnego ziomka, wiesz fajnego! jakiś układ! ale wiesz ja konkret, konkret! jestem konkret, bi , pasywny, tak, lubię jak ktoś mnie wyrucha. ale nie, nie! ja nie jestem pedał!
Żeby nie było, nie o ocenianie tu chodzi, bo nikt nie ma prawa kogoś oceniać za jego preferencje czy sposób bycia, tylko o pospolitość osobowości, więcej indywidualizmu, oryginalność jest sexy!
Tak, oryginalność jest sexy! Jest ona bardziej magnetyczna niż najpiękniej zbudowane ciało, bo te ciało kiedyś jednak się zestarzeje a oryginalna osobowość zostanie do końca!
- Wrzucę zdjęcie klaty, kutasa, całego ciała...tak, przecież mam takie piękne ciało, pracowałem nad nim, dlaczego teraz mam się tym nie pochwalić? Oglądalność wzrośnie, ja pozwolę sobie być wybrednym, bo z takim ciałem to ja mogę, prawda? Cena wysoka, nie dla wszystkich, nie dla ciebie grubasie! Bo przecież mam takie piękne ciało, takie piękne ciało, na pewno szybko mnie ktoś kupi, bo mam tak piękne ciało. (...)
- Napiszę ładny wierszyk, tak. Będzie o miłości, ale przecież miłości nie ma! (płacz), podetnę sobie żyły, ale nie, bo nie lubię krwi, pójdę się pląsać na dysko, zrobię fryz, make up, poruszam kościstym biodrem i na pewno jakiś "ostry men" mnie weźmie! Tak weźmie mnie ostro, a ja pokwiczę jak małe prosie, ale zaraz, jakie wezmę buty, jakie buty! aaa!
- Ej no luz nie! luz stary! Przecież jestem spoko ziomek, nie jestem ciota, co to, to nie! Jam bi! bi! czaisz?! Ja tu tylko szukam jakiegoś fajnego ziomka, wiesz fajnego! jakiś układ! ale wiesz ja konkret, konkret! jestem konkret, bi , pasywny, tak, lubię jak ktoś mnie wyrucha. ale nie, nie! ja nie jestem pedał!
Żeby nie było, nie o ocenianie tu chodzi, bo nikt nie ma prawa kogoś oceniać za jego preferencje czy sposób bycia, tylko o pospolitość osobowości, więcej indywidualizmu, oryginalność jest sexy!
Tak, oryginalność jest sexy! Jest ona bardziej magnetyczna niż najpiękniej zbudowane ciało, bo te ciało kiedyś jednak się zestarzeje a oryginalna osobowość zostanie do końca!
czwartek, 2 maja 2013
Podrywanie a nachalność
Dostałem dzisiaj taką wiadomość od jednego z czytelników:
"Cześć! Pisze do Ciebie, ponieważ nie mam z kim za bardzo o tym pogadać a czytam Twojego bloga i może będziesz w stanie mi coś doradzić. Mam na imię Michał i mam 18 lat. Dwa miesiące temu poznałem Tomka, który od razu mi się spodobał. Z natury jestem dość nieśmiałą osobą i mam problem z nawiązywaniem znajomości a w szczególności z podrywaniem chłopaków, no chyba że bardzo ale to bardzo mi zależy. Tak też było z Tomkiem. Starałem się go poderwać, umówiliśmy się raz nawet na spacer i piwo, dużo pisaliśmy ze sobą i piszemy nadal. Tomek daje mi do zrozumienia, że oprócz znajomości nic mi nie może zaoferować. Mnie jednak bardzo na niż zależy i świata poza nim nie widzę. Piszę często do niego, dzwonie od czasu do czasu..ale mam wrażenie że mu się narzucam. Przyjaciółka mi doradziła że mam o niego zawalczyć, że jak pokażę mu, że bardzo mi na nim zależy to może zmieni zdanie i przekona się do mnie...No właśnie nie wiem co mam robić? Walczyć dalej czy odpuścić? Bardzo mi na nim zależy i zastanawiam się co ze mną jest nie tak, że mnie nie chce..Może potrafisz coś doradzić?
Pozdrawiam!
Michał"
Hmm...Powiem tak...Po pierwsze to miło, że ktoś zwraca się do mnie z prośbą o poradę..przynajmniej wiem, że ktoś czyta te moje wypociny :P A tak na poważnie to odpowiem w ten sposób: Po pierwsze to z Tobą Michale wszystko w porządku i jest z Tobą wszystko ok :) Po drugie..."Walka" o względy chłopaka jest w pewnym sensie nawet romantyczna i może zadziałać. Trzeba jednak uważać, by nie być zbyt nachalnym, bo efekt będzie zupełnie odwrotny od oczekiwanego, tzn. Tomek zamiast bardziej się do Ciebie przekonać po prostu może zrazić się do Ciebie i zerwać zupełnie z Tobą kontakt. Jeśli Ci na nim naprawdę zależy, to daj sobie i jemu czas..tzn. nie naciskaj, nie atakuj sms-mi czy telefonami..Nie chodzi o to byś zrywał z nim kontakt ale byś trochę wyluzował i dał mu "pooddychać". Wykorzystaj ten czas na poznanie go bardziej, dowiedz się co lubi, czego nie, zaproś od czasu do czasu na jakiś film do kina czy na imprezę jako zwykłego kolegę. Dobry i trwały związek rodzi się stopniowo i z przyjażni..a my o tej przyjażni bardzo często zapominamy. Spróbuj być dla niego najpierw dobrym kolegą, przyjacielem a być może póżniej on sam zrozumie, że jesteś dla niego kimś więcej. Jeśli nie, to przynajmniej zyskasz przyjaciela a przez swoją nachalność możesz go zupełnie stracić. Wiem, że to może być trudne, bo serce nie sługa, ale jeśli Ci naprawdę na nim zależy to dasz radę! Powodzenia! :)
P.S. Pozwoliłem sobie na publikację tej korespondencji (za zgodą Michała), gdyż przypuszczam, że wielu z Wam może mieć ten sam problem...Jeśli chcecie się czymś podzielić to zapraszam! :)
"Cześć! Pisze do Ciebie, ponieważ nie mam z kim za bardzo o tym pogadać a czytam Twojego bloga i może będziesz w stanie mi coś doradzić. Mam na imię Michał i mam 18 lat. Dwa miesiące temu poznałem Tomka, który od razu mi się spodobał. Z natury jestem dość nieśmiałą osobą i mam problem z nawiązywaniem znajomości a w szczególności z podrywaniem chłopaków, no chyba że bardzo ale to bardzo mi zależy. Tak też było z Tomkiem. Starałem się go poderwać, umówiliśmy się raz nawet na spacer i piwo, dużo pisaliśmy ze sobą i piszemy nadal. Tomek daje mi do zrozumienia, że oprócz znajomości nic mi nie może zaoferować. Mnie jednak bardzo na niż zależy i świata poza nim nie widzę. Piszę często do niego, dzwonie od czasu do czasu..ale mam wrażenie że mu się narzucam. Przyjaciółka mi doradziła że mam o niego zawalczyć, że jak pokażę mu, że bardzo mi na nim zależy to może zmieni zdanie i przekona się do mnie...No właśnie nie wiem co mam robić? Walczyć dalej czy odpuścić? Bardzo mi na nim zależy i zastanawiam się co ze mną jest nie tak, że mnie nie chce..Może potrafisz coś doradzić?
Pozdrawiam!
Michał"
Hmm...Powiem tak...Po pierwsze to miło, że ktoś zwraca się do mnie z prośbą o poradę..przynajmniej wiem, że ktoś czyta te moje wypociny :P A tak na poważnie to odpowiem w ten sposób: Po pierwsze to z Tobą Michale wszystko w porządku i jest z Tobą wszystko ok :) Po drugie..."Walka" o względy chłopaka jest w pewnym sensie nawet romantyczna i może zadziałać. Trzeba jednak uważać, by nie być zbyt nachalnym, bo efekt będzie zupełnie odwrotny od oczekiwanego, tzn. Tomek zamiast bardziej się do Ciebie przekonać po prostu może zrazić się do Ciebie i zerwać zupełnie z Tobą kontakt. Jeśli Ci na nim naprawdę zależy, to daj sobie i jemu czas..tzn. nie naciskaj, nie atakuj sms-mi czy telefonami..Nie chodzi o to byś zrywał z nim kontakt ale byś trochę wyluzował i dał mu "pooddychać". Wykorzystaj ten czas na poznanie go bardziej, dowiedz się co lubi, czego nie, zaproś od czasu do czasu na jakiś film do kina czy na imprezę jako zwykłego kolegę. Dobry i trwały związek rodzi się stopniowo i z przyjażni..a my o tej przyjażni bardzo często zapominamy. Spróbuj być dla niego najpierw dobrym kolegą, przyjacielem a być może póżniej on sam zrozumie, że jesteś dla niego kimś więcej. Jeśli nie, to przynajmniej zyskasz przyjaciela a przez swoją nachalność możesz go zupełnie stracić. Wiem, że to może być trudne, bo serce nie sługa, ale jeśli Ci naprawdę na nim zależy to dasz radę! Powodzenia! :)
P.S. Pozwoliłem sobie na publikację tej korespondencji (za zgodą Michała), gdyż przypuszczam, że wielu z Wam może mieć ten sam problem...Jeśli chcecie się czymś podzielić to zapraszam! :)
"Zrób mi loda a postawię Ci drinka!"
Na co dzisiaj można wyrwać ładnego, młodego chłopaka czy piękną, zgrabną dziewczynę? Na piękne oczy? Może na lśniący filmowy uśmiech? A może uroczy i intrygujący charakter? Otóż nie! Jak nie masz portfela wypełnionego banknotami lub kartami kredytowymi to marne szanse na podryw. Skąd taki wniosek? Z obserwacji młodych ludzi w klubie czy wśród znajomych. Sponsoring istniał chyba od zawsze, dzisiaj również istnieje i istnieć będzie. Różnica jest tylko taka, że dzisiaj unika się słowa "sponsoring", jednak praktyki pozostają takie same. No bo jak można inaczej nazwać sytuację w klubie, kiedy ładny chłopak spojrzy tylko na gościa, który ma kasę i postawi mu drinka. Oczywiście w zamian oczekując nie tylko rozmowy ale również czegoś więcej...Lub inna sytuacja: Starszy facet proponuje młodszemu wspólne zakupy albo wyjazd, oczywiście on za wszystko płaci. Wychodzi na to, że dla wielu młodych ludzi dziś liczy się tylko kasa. Nie ważne kto jakim jest człowiekiem, co lubi robić w wolnym czasie, jakie ma przyzwyczajenia..ważne jaką ma furę i ile zarabia. Z jednej strony takich młodych ludzi można usprawiedliwić, no bo przecież nie zarabiają, uczą się i potrzebują kasy a rodzice często nie są w stanie im pomóc. Ale z drugiej jednak strony ilu jest takich co idzie po prostu na łatwiznę..pracują, ale i tak wykorzystują innych bo przecież tak jest łatwiej. Kiedyś na takie osoby używało się słowa na "k" i zajmowali się tym zawodowo. Dzisiaj jest to dla niektórych czymś normalnym. Wygląda na to, że kure...wo to dzisiaj już nie zawód a charakter...
poniedziałek, 29 kwietnia 2013
"Szukam do związku!"
Na wielu profilach gejów umieszczonych na różnych platformach społecznościowych można przeczytać takie o to hasła: "Szukam przyjaciela", "Szukam na sex", "Szukam do znajomości". Wśród nich można znależć również "Szukam do związku". Pytanie tylko, czy do związku powinno się kogoś szukać?
Dzisiaj przeciętny związek gejowski trwa od około tygodnia do maksymalnie trzech miesięcy. Są również związki dłuższe ale bardzo często stosują zasadę "otwartego związku" (otwartego oczywiście na przyjemności :p). Niestety tradycyjnych związków gejowskich, które trwają dłużej niż pół roku jest bardzo mało. Dlaczego? Czyżby geje nie potrafili kochać? A może to problem niewierności? Powodów pewnie będzie tysiące. Według mnie jednym z nich jest fakt, że geje popełniają jeden podstawowy błąd: idą na skróty!
Każdy z nas nosi w sobie potrzebę bycia kochanym i chce kochać drugą osobę. Niekiedy to pragnienie jest w nas tak silne, że zamiast kierować się zdrowym rozsądkiem kierujemy się "porywami" serca i chcemy "zdobyć" drugą osobę od razu..już. Taka o to sytuacja: Poznajesz kogoś przez internet. Piszesz dwa lub trzy dni. Jako, że zdjęcia na profilu przykuwają Twoją uwagę, fajnie Ci się z nowym kolegą rozmawia to decydujesz się z nim spotkać. Umówiliście się na pierwszą randkę. Naszedł czas spotkania..jest miło, sympatycznie, randka kończy się pierwszym pocałunkiem, który bardzo często prowadzi do czegoś więcej. Po paru dniach jest kolejne spotkanie. Jest Wam miło i przyjemnie. Po około dwóch tygodniach decydujecie się "być razem". Zmieniacie status na facebooku (no bo to przecież teraz takie modne :p), usuwacie wszystkie profile na portalach randkowych. Można powiedzieć, że czujecie się jak w niebie..niestety do momentu pierwszej kłótni. Po niej zwykle ktoś ustępuje i znowu jest między Wami fajnie. Oczywiście do momentu kolejnego kryzysu kiedy to decydujecie się rozstać, bo uważacie, że do siebie jednak nie pasujecie, albo ktoś kogoś zdradził a jeszcze dwa dni temu mówił, że kocha. No i tak o to dobrze zapowiadający się związek rozpadł się po miesiącu czasu. Może byłoby wszystko inaczej, gdybyście dali sobie czas..tzn. najpierw spróbowali się dobrze poznać, więcej o sobie dowiedzieć, więcej czasu spędzać razem a nie od razu nazywać się związkiem i mieć od siebie wiele oczekiwań i wymagań.
Prawdą jest, że geje jak wszyscy inni potrzebują kochać, są bardzo wrażliwi i uczuciowi. Jednak prawdą jest też, że próbują to szczęście jakim jest druga bliska osoba "zdobyć" zbyt szybko. Chyba też dlatego, że poznanie drugiej osoby wymaga właśnie czasu a nam się wydaje, że go nie mamy. Poza tym jeśli kogoś staramy się poznać to w grę już wchodzi odpowiedzialność. Tak tak..odpowiedzialność za tą osobę, za jej uczucia, za jej historię, którą nam przekazuje. A my tak nie lubimy odpowiedzialności. Bo to przecież trochę nam komplikuje życie. Łatwiej jest poznać kogoś w klubie, zabawić się, zapomnieć "bez zobowiązań" i żyć sobie beztrosko jak Piotruś Pan :p Tylko czy tego tak naprawdę chcemy od życia?
Dzisiaj przeciętny związek gejowski trwa od około tygodnia do maksymalnie trzech miesięcy. Są również związki dłuższe ale bardzo często stosują zasadę "otwartego związku" (otwartego oczywiście na przyjemności :p). Niestety tradycyjnych związków gejowskich, które trwają dłużej niż pół roku jest bardzo mało. Dlaczego? Czyżby geje nie potrafili kochać? A może to problem niewierności? Powodów pewnie będzie tysiące. Według mnie jednym z nich jest fakt, że geje popełniają jeden podstawowy błąd: idą na skróty!
Każdy z nas nosi w sobie potrzebę bycia kochanym i chce kochać drugą osobę. Niekiedy to pragnienie jest w nas tak silne, że zamiast kierować się zdrowym rozsądkiem kierujemy się "porywami" serca i chcemy "zdobyć" drugą osobę od razu..już. Taka o to sytuacja: Poznajesz kogoś przez internet. Piszesz dwa lub trzy dni. Jako, że zdjęcia na profilu przykuwają Twoją uwagę, fajnie Ci się z nowym kolegą rozmawia to decydujesz się z nim spotkać. Umówiliście się na pierwszą randkę. Naszedł czas spotkania..jest miło, sympatycznie, randka kończy się pierwszym pocałunkiem, który bardzo często prowadzi do czegoś więcej. Po paru dniach jest kolejne spotkanie. Jest Wam miło i przyjemnie. Po około dwóch tygodniach decydujecie się "być razem". Zmieniacie status na facebooku (no bo to przecież teraz takie modne :p), usuwacie wszystkie profile na portalach randkowych. Można powiedzieć, że czujecie się jak w niebie..niestety do momentu pierwszej kłótni. Po niej zwykle ktoś ustępuje i znowu jest między Wami fajnie. Oczywiście do momentu kolejnego kryzysu kiedy to decydujecie się rozstać, bo uważacie, że do siebie jednak nie pasujecie, albo ktoś kogoś zdradził a jeszcze dwa dni temu mówił, że kocha. No i tak o to dobrze zapowiadający się związek rozpadł się po miesiącu czasu. Może byłoby wszystko inaczej, gdybyście dali sobie czas..tzn. najpierw spróbowali się dobrze poznać, więcej o sobie dowiedzieć, więcej czasu spędzać razem a nie od razu nazywać się związkiem i mieć od siebie wiele oczekiwań i wymagań.
Prawdą jest, że geje jak wszyscy inni potrzebują kochać, są bardzo wrażliwi i uczuciowi. Jednak prawdą jest też, że próbują to szczęście jakim jest druga bliska osoba "zdobyć" zbyt szybko. Chyba też dlatego, że poznanie drugiej osoby wymaga właśnie czasu a nam się wydaje, że go nie mamy. Poza tym jeśli kogoś staramy się poznać to w grę już wchodzi odpowiedzialność. Tak tak..odpowiedzialność za tą osobę, za jej uczucia, za jej historię, którą nam przekazuje. A my tak nie lubimy odpowiedzialności. Bo to przecież trochę nam komplikuje życie. Łatwiej jest poznać kogoś w klubie, zabawić się, zapomnieć "bez zobowiązań" i żyć sobie beztrosko jak Piotruś Pan :p Tylko czy tego tak naprawdę chcemy od życia?
czwartek, 18 kwietnia 2013
O tolerancji słów kilka...
Wczoraj pisałem o samoakceptacji, dzisiaj natomiast chciałbym poruszyć temat tolerancji. Najpierw jednak wyjaśnijmy czym w ogóle jest tolerancja:
Tolerancja (łac. tolerantia – „cierpliwa wytrwałość”; od łac. czasownika tolerare – „wytrzymywać”, „znosić”, „przecierpieć”) – termin stosowany w socjologii, badaniach nad kulturą i religią. W sensie najbardziej ogólnym oznacza on postawę wykluczającą dyskryminację ludzi, których sposób postępowania oraz przynależność do danej grupy społecznej może podlegać dezaprobacie przez innych pozostających w większości społeczeństwa. W okresie reformacji pojęcie to było stosowane w odniesieniu do mniejszości religijnych. Obecnie termin ten obejmuje również tolerancję różnych orientacji seksualnych oraz odmiennych światopoglądów.
Zasada tolerancji jest kontrowersyjna. Liberałowie twierdzą, że z góry skazuje ona na „tolerowane” zwyczaje i zachowania, które są odstępstwem od normy. Może też upoważniać ludzi sprawujących władzę do zwalczania odmienności. Zamiast tego proponują pojęcie moralności obywatelskiej i pluralizmu. Zwolennicy tradycyjnego fundamentalizmu krytykują tolerancję, gdyż widzą w niej formę moralnego relatywizmu. Ci, którzy ją popierają, definiują ją jako poszanowanie odmienności. Z drugiej zaś strony uważają, że termin ten w wąskim znaczeniu jest bardziej użyteczny, gdyż nie implikuje fałszywej aprobaty nieakceptowanych postaw społecznych. Tolerancja jest historycznie zmienna. Współcześnie tolerancja jest szeroko uznana na całym świecie, ale bywa też kwestionowana i naruszana.
/żródło: Wikipedia/
Skoro wiemy już czym jest tolerancja to warto zadać sobie teraz pytanie: Czy jestem osobą tolerancyjną? Niedawno byłem świadkiem takiej o to sytuacji: Sobotni wieczór. Impreza w klubie. Przy jednym stoliku siedzi grupka młodych chłopaków (gejów). W pewnym momencie do tego klubu wchodzi chłopak. Na pierwszy rzut oka niczym nie wyróżniający się z gości w klubie. Tymczasem jeden z chłopaków siedzących przy stoliku dość donośnym głosem zwraca się do kolegów: "Patrzcie! Jaka przegięta ciota weszła!" I tu przeżyłem szok...Gdyby to był klub dla hetero i gdyby z tym hasłem wypalił jakiś heteroseksualista to jeszcze bym to jakoś przełknął...ale nie, był to klub gejowski i powiedziała to osoba o której mógłbym powiedzieć to samo, że jest przegiętą ciotą. Pomyślałem sobie wtedy tak...Jakim prawem my geje żądamy tolerancji na ulicach w różnych marszach czy manifestacjach skoro tak naprawdę sami siebie nawzajem nie tolerujemy czy akceptujemy? Jak to jest, że osoby, które uważają się za bardzo oświecone, liberalne, "na czasie", tolerancyjne, to z tą tolerancją mają największy problem?
Ktoś mi kiedyś powiedział, że wbrew pozorom środowisko gejowskie jest najbardziej fałszywe, obłudne, zakłamane i co gorsza nie tolerancyjne jakie może być! Pomyślałem sobie w tedy: ee tam..niemożliwe. Przecież to tylko osoby, które szukają miłości, akceptacji i tolerancji wśród najbliższych. No i w tym momencie troszkę muszę się z godzić z tą osobą. Pytanie z czego wynika taka postawa? Dlaczego osoby, które żądają tolerancji bardzo często nie tolerują innych? Nie chcę tutaj oczywiście generalizować, bo wiem, że nie wszyscy tacy są. Chcę tylko zwrócić uwagę na ten problem. Bo dla mnie to jest jednak problem, kiedy widzę taką żenującą scenę w klubie. Odpowiedż na te pytania nasuwa mi się jedna: Ktoś musiał kiedyś bardzo skrzywdzić te osoby swoim brakiem tolerancji i teraz próbują odpłacić się innym. Co więcej, dla nich to chyba też taki sposób na uleczenie swoich kompleksów. Szkoda tylko, że efekt jest odwrotny, bo ani nie uleczą się z kompleksów ani nie poprawią swojego samopoczucia na dłużej. Pogarszają jedynie nie tylko swoją sytuację ale również sytuację i obraz całego środowiska gejowskiego w społeczeństwie. A potem mają pretensje, że ludzie, których spotykają na ulicy są bardzo nietolerancyjni, bo ktoś na nich krzywo spojrzał...
środa, 17 kwietnia 2013
Dołącz do Trochę Innego Świata na Facebooku!
Zapraszam do śledzenia Trochę Innego Świata na portalu Facebook...wystarczy kliknąć ikonkę "Lubię to!" i będziecie mogli być na bieżąco! :)
http://www.facebook.pl/pages/Troche-Inny-Swiat
http://www.facebook.pl/pages/Troche-Inny-Swiat
Akceptuję siebie!
Samoakceptacja - określenie postawy nacechowaną wiarą, zaufaniem i zdrowym szacunkiem dla samego siebie. Postawa taka sprawia, że jednostka może wykonywać i realizować swój potencjał, a także potrafi skorygować swoje zachowanie pod wpływem innych. Osoby, które akceptują siebie, mają pozytywne mniemanie o sobie i dobre samopoczucie.
Brzmi pięknie, ale czy naprawdę akceptujesz siebie takiego jakim jesteś? Akceptujesz wszystkie swoje wady, zalety? Akceptujesz swoją rodzinę, miejsce zamieszkania, swoje preferencje seksualne? Wielu z nas ma z tym problem niezależnie od wieku, wykształcenia czy orientacji seksualnej. Chciałbym skupić się właśnie na tym, czy akceptujesz siebie jako geja czy lesbijkę? Powiem szczerze, że miałem z tym problem. Dość długo walczyłem sam ze sobą. Nic dziwnego skoro wychowywałem się w katolickim kraju, gdzie Kościół odgrywał i nadal odgrywa dużą rolę w życiu społecznym. Tym bardziej, że moje dzieciństwo i młodość były spędzone dość blisko kościoła poprzez angażowanie się w życie parafii. Z jednej strony tłumiono mi do głowy, że homoseksualizm i geje to zło a z drugiej strony czułem się gejem i nawet paradoksalnie mi się to podobało. Dlatego szczególnie na początku, mimo, że dość szybko odkryłem swoje preferencje to trudno mi było w pełni siebie zaakceptować. Chyba nie było w moim życiu takiego szczególnego momentu, w którym mogłem powiedzieć, że akceptuje siebie jako geja. To był proces...dość długi proces. Byłem taką osobą, która bardzo liczyła się ze zdaniem innych na swój temat. Bardzo mi zależało, by dobrze o mnie mówiono. Taka postawa nie pomagała mi w akceptacji siebie samego. Co mi zatem pomogło? Hmm...Na pewno media (filmy, programy telewizyjne, w których pokazywano, że gej to normalny człowiek i że homoseksualizm to nie choroba, publikacje książkowe i prasowe), no i ludzie, których spotkałem na swojej drodze. Dzisiaj, mając 30 lat mogę powiedzieć świadomie i odpowiedzialnie, że akceptuje siebie jako geja i nie mam z tym problemu w życiu codziennym. Mam też takie wrażenie, że dzisiejsza młodzież ma trochę łatwiej. Z tego co obserwuję to jest coraz więcej młodych ludzi, którzy mając już 16 czy 17 lat potrafi zaakceptować swoją orientację i bez problemu ujawnić się w swoim środowisku. Świat się zmienia..i dobrze. Najważniejsze by być szczęśliwym będąc sobą :)
Brzmi pięknie, ale czy naprawdę akceptujesz siebie takiego jakim jesteś? Akceptujesz wszystkie swoje wady, zalety? Akceptujesz swoją rodzinę, miejsce zamieszkania, swoje preferencje seksualne? Wielu z nas ma z tym problem niezależnie od wieku, wykształcenia czy orientacji seksualnej. Chciałbym skupić się właśnie na tym, czy akceptujesz siebie jako geja czy lesbijkę? Powiem szczerze, że miałem z tym problem. Dość długo walczyłem sam ze sobą. Nic dziwnego skoro wychowywałem się w katolickim kraju, gdzie Kościół odgrywał i nadal odgrywa dużą rolę w życiu społecznym. Tym bardziej, że moje dzieciństwo i młodość były spędzone dość blisko kościoła poprzez angażowanie się w życie parafii. Z jednej strony tłumiono mi do głowy, że homoseksualizm i geje to zło a z drugiej strony czułem się gejem i nawet paradoksalnie mi się to podobało. Dlatego szczególnie na początku, mimo, że dość szybko odkryłem swoje preferencje to trudno mi było w pełni siebie zaakceptować. Chyba nie było w moim życiu takiego szczególnego momentu, w którym mogłem powiedzieć, że akceptuje siebie jako geja. To był proces...dość długi proces. Byłem taką osobą, która bardzo liczyła się ze zdaniem innych na swój temat. Bardzo mi zależało, by dobrze o mnie mówiono. Taka postawa nie pomagała mi w akceptacji siebie samego. Co mi zatem pomogło? Hmm...Na pewno media (filmy, programy telewizyjne, w których pokazywano, że gej to normalny człowiek i że homoseksualizm to nie choroba, publikacje książkowe i prasowe), no i ludzie, których spotkałem na swojej drodze. Dzisiaj, mając 30 lat mogę powiedzieć świadomie i odpowiedzialnie, że akceptuje siebie jako geja i nie mam z tym problemu w życiu codziennym. Mam też takie wrażenie, że dzisiejsza młodzież ma trochę łatwiej. Z tego co obserwuję to jest coraz więcej młodych ludzi, którzy mając już 16 czy 17 lat potrafi zaakceptować swoją orientację i bez problemu ujawnić się w swoim środowisku. Świat się zmienia..i dobrze. Najważniejsze by być szczęśliwym będąc sobą :)
...Początki ponoć najtrudniejsze...
Witajcie!
To moja pierwsza notka na moim blogu, dlatego wybaczcie ale nie będzie ona zbytnio treściwa :P Mówią, że początki są ponoć najtrudniejsze, póżniej już jakoś leci. Zobaczymy..mam nadzieję, że to prawda i rzeczywiście będzie póżniej łatwiej. Na razie jestem tu nieco zagubiony ale postaram się to szybko jakoś ogarnąć :)
O czym będzie ten blog?
O życiu...jako że jestem gejem i od 13 lat obracam się w tym środowisku to postanowiłem podzielić się z Wami moimi przeżyciami, spostrzeżeniami, czy może nawet radami. Po części będzie to forma pamiętnika ale głównie zależy mi na komentowaniu rzeczywistości i poznaniu Waszego zdania na różne tematy...
No to na początek chyba wystarczy...Niedługo więcej...Zapraszam! :)
To moja pierwsza notka na moim blogu, dlatego wybaczcie ale nie będzie ona zbytnio treściwa :P Mówią, że początki są ponoć najtrudniejsze, póżniej już jakoś leci. Zobaczymy..mam nadzieję, że to prawda i rzeczywiście będzie póżniej łatwiej. Na razie jestem tu nieco zagubiony ale postaram się to szybko jakoś ogarnąć :)
O czym będzie ten blog?
O życiu...jako że jestem gejem i od 13 lat obracam się w tym środowisku to postanowiłem podzielić się z Wami moimi przeżyciami, spostrzeżeniami, czy może nawet radami. Po części będzie to forma pamiętnika ale głównie zależy mi na komentowaniu rzeczywistości i poznaniu Waszego zdania na różne tematy...
No to na początek chyba wystarczy...Niedługo więcej...Zapraszam! :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)