piątek, 24 maja 2013

S jak Seks i Sutanna

Maj 2000 roku. W poniedziałkowy wieczór Marcin umówił się na spotkanie z nowo poznanym Tomkiem. Poznali się przez internet. Marcin umieścił ogłoszenie, że szuka na intymne spotkanie gorącego, szczupłego pasywa, który ma ochotę się zabawić bez zobowiązań. Na to ogłoszenie odpowiedział 30 letni Tomek, który podjechał po Marcina czarnym golfem. Pojechali do lasku, było już po zmroku. Rozmawiali o wszystkim i o niczym. Można powiedzieć, że obaj przypadli sobie do gustu. W pewnym momencie Tomek położył rękę na kolanie Tomka i zaczął go delikatnie głaskać. Następnie wiadomo już jak potoczyła się akcja. Chłopcy zabawili się w aucie tak, że szyby były całe zaparowane. Można by powiedzieć, że takie sytuacje zdarzają się niemalże codziennie. Coś w tym jest, jednak wielkim zaskoczeniem Marcina okazał się fakt, że Tomek był księdzem. Marcin zorientował się dopiero wtedy, kiedy podczas stosunku z Tomkiem w jego aucie zauważył pod siedzeniem koloratkę. Trochę zdębiał i nie wiedział jak się ma zachować. Zapytał jednak wprost: "Jesteś księdzem?" I tu nastała chwila ciszy...Tomek potwierdził, jednak na tym temat i spotkanie się zakończyło...
Takie sytuacje się zdarzają i trzeba powiedzieć jasno i wprost, że również wśród duchownych nie brakuje homoseksualistów. Mówi się, że istnieje nawet wśród nich homoseksualne lobby, które kryje się nawzajem. Gejami są wikarzy, proboszczowie, biskupi a nawet wysoko postawieni duchowni w Watykanie. Niedawno media opisywały aferę w Watykanie, gdzie okazało się, że w kamienicy, w której mieszka kilkoro kardynałów znajduje się bardzo znana sauna gejowska. No cóż...pod latarnią najciemniej :)
Przykre jest jednak to, że Ci sami księża, którzy kochają mężczyzn ostro próbują walczyć ze środowiskiem gejowskim. Cóż za obłuda! Można powiedzieć, że muszą, bo tak im nakazują zwierzchnicy a posłuszeństwo w kościele to coś bardzo istotnego. Jednak z drugiej strony zwalczają tym samym samych siebie...
Osobiście znam kilku księży, którzy kochają inaczej i wcale ich nie potępiam..Wprost przeciwnie..nawet om współczuję, bo wiem jak jest im nieraz ciężko..Owszem kogoś na seks zawsze mogą sobie znależć, jednak seks to nie wszystko..Nigdy nie będą mogli spokojnie i bez problemu żyć ze swoim partnerem, nie będą mogli oficjalnie się nigdzie pokazywać, spędzać publicznie czas...itp. Są skazani na uczuciową samotność..I to jest chyba kara za tą obłudę...Jeśli samotność to piekło, to księża są tam domownikami...


wtorek, 21 maja 2013

Przemoc w szkole...

Dostałem dzisiaj taką wiadomość:
"Piszę bo nie wiem już co mam robić...Mam 17 lat, chodzę do liceum. Pod koniec lutego powiedziałem swojej klasie, że jestem gejem. Zrobiłem to ponieważ zachęcił mnie do tego mój przyjaciel, który również powiedział o sobie swoim kolegom ze szkoły i powiedział, że wszyscy go zaakceptowali i czuł się po tym lepiej. Niestety ze mną jest inaczej..Oczywiście są osoby, które mnie akceptują ale zdecydowana większość mnie potępia a nawet prześladuje: nie ma dnia, kiedy słyszę: "ciota", "pedał", "pederasta" itp. Staram się nie reagować na te słowne zaczepki, jednak czasami dochodzi nawet do pobić. W ciągu ostatniego miesiąca dwa razy zostałem uderzony, czy skopany. Na nauczycieli nie mam co liczyć, ponieważ nie radzą sobie z uczniami i sami się boją. Rodzice o mnie wiedzą, jednak nie mają czasu by pójść do szkoły na wywiadówkę a co dopiero zareagować w takiej sprawie. Zresztą usłyszałem od taty, że miałem nikomu o sobie nie mówić, to by nie było problemu. Jestem już tym wszystkim zmęczony, nie mam chęci do życia. Boję się czasami iść do szkoły, bo nie wiem co mnie tam spotka. Mam nawet myśli samobójcze. Pomóż proszę..co robić? Adam."

Oj temat bardzo trudny i delikatny. Przemoc w szkole była i niestety będzie, szczególnie w gimnazjum. Dziwi mnie trochę fakt, że takie sytuacje mają miejsce jeszcze w liceum, bo wydawało mi się, że młodzież w liceum jest już bardziej dojrzała czy tolerancyjna. Jak widać..niestety różnie to bywa. Podziwiam Adama, że powiedział o sobie swoim kolegom, jednak teraz chyba tego żałuje. Jestem zwolennikiem coming outów, jednak nie zawsze i wszędzie. Niestety ale trzeba wyczuć ten odpowiedni moment i czas. Z jednej strony uczy to tolerancji i pokazuje, że osoby homo czy bi żyją wśród nas. Jednak z drugiej strony nie każdy zasługuje na taką wiadomość, bo jednak jest to coś prywatnego a nie każdy potrafi poradzić sobie z taką wiadomością. Myślę, że Adam powinien skontaktować się z pedagogiem szkolnym i opowiedzieć o swojej sytuacji. Jeśli to nie pomoże to może warto sięgnąć do odpowiednich instytucji typu: "KPH" czy "Lambda", Na pewno nie można się poddawać ale trzeba szukać wsparcia i pomocy. Zawsze można złożyć zawiadomienie na policji o szykanowanie czy pobicie. Może jak koledzy zobaczą w szkole panów w mundurach to troszkę chociaż zmądrzeją i się uspokoją.
Adamie nie poddawaj się i walcz o swoje miejsce  w szkole a przede wszystkim o swoją godność! Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze!

piątek, 17 maja 2013

Gej w klasie!

17 maja ruszyła akcja Kampanii Przeciw Homofobii, w której młode osoby LGBT mówią o sobie. Z tej okazji w sieci pojawił się film pt. "Wspieraj swoich znajomych LGBT". Widzimy w nim młodzież, która bez krępacji opowiada o swoich coming outach, szkolnej homofobii czy pierwszych miłościach. Pomysł bardzo trafny, prosty ale myślę że potrzebny. Niestety kiedy ja chodziłem do liceum nie wyobrażam sobie, bym wtedy mógł o sobie powiedzieć swoim rówieśnikom. Nie miałbym wtedy już tam życia. Czasy też były trochę inne. Dlatego tym bardziej popieram taką akcję i podziwiam tych młodych, którzy odważyli się pokazać innym, że osoby o innej orientacji żyją wśród nich i nie są wcale tacy "straszni" :P To najlepsza lekcja tolerancji dla nas wszystkich! :) A Wy co o tym myślicie? :)



wtorek, 14 maja 2013

Kurestwo to nie zawód, to charakter!

Dzisiaj trochę będzie chyba ostro! No bo jak inaczej napisać o czymś, co przynajmniej mnie się w głowie nie mieści? Jeden z moich znajomych oświadczył mi dzisiaj, że spędził minioną noc z chłopakiem swojego przyjaciela! Ze szczegółami opowiadał mi jak ta noc przebiegała, jakie pozycje stosowali i jak było im wspaniale! Wiedziałem, że od jakiegoś czasu znajomy "leci" na tego chłopaka ale nie przypuszczałem, że będzie zdolny zrobić coś takiego swojemu przyjacielowi! Przyznam, że ręce mi opadły, bo osoba, którą w jakiś tam stopniu szanowałem okazała się zwykłą kurwą! Tak, dla mnie to kurestwo, bo prostytutka przynajmniej bierze za to kasę a kurwa ma już taki charakter, że leci na wszystko, co się rusza i nie liczy się z nikim ani z niczym! Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że w tym środowisku gejowskim prawdziwa przyjażń jest niemożliwa. Prędzej czy póżniej okazuje się, że każdy jest interesowny i wykorzysta każdą sytuację, by "puknąć" gościa, który mu się podoba nie bacząc na to, czy ktoś jest w związku czy nie..No bo przecież liczy się tylko dobra zabawa, prawda? :P
Żałosne..ale niestety prawdziwe...

sobota, 11 maja 2013

Jak i gdzie znależć partnera?

Mówią, że człowiek nie jest samotną wyspą. No i mają rację, bo każdy z nas potrzebuje do normalnego, zdrowego funkcjonowania w codzienności drugiego człowieka. Każdy z nas potrzebuje bliskości, czułości a nawet miłości. Pytanie tylko jak znależć tą drugą osobę? Jak znależć osobę, z którą można spędzić całe życie? Ulica? Praca? Klub? A może internet? Wszystkie te odpowiedzi są dobre, bo każdy sposób na znalezienie partnera jest dobry, jeśli jest skuteczny. Jedni uważają, że przez internet nie można poznać kogoś normalnego. To samo mówią o klubach. Gdyby tak było, to znaczyłoby to, że z internetu korzystają i do klubów chodzą tylko jakieś zboczuchy, psychole czy inni degeneraci. Głupota...czysta głupota.
Świat pędzi coraz szybciej, ludzie mają coraz mniej czasu, pracują jak szaleni, gonią za pieniądzem. Nic dziwnego, że na życie uczuciowe czy rodzinne czasu nie ma. Dlatego tym bardziej każdy sposób na znalezienie szczęścia w postaci drugiego człowieka jest dobry. Trzeba być jednak ostrożnym. Jak we wszystkim w życiu.
Pytanie tylko czy miłości powinno się szukać? Może zamiast codziennie wysiadywać po kilkanaście godzin na necie i zakładać coraz to nowsze profile warto wyjść na spacer do parku, na film do kina, imprezę do klubu? Może warto po prostu wyjść do ludzi, przebywać z nimi, poznawać ich w realu a nie w sieci? Myślę, że każdy z nas na te pytania musi odpowiedzieć sobie sam, bo każdy z nas jest inny. Jedni nie wyobrażają siebie w klubie, inni są tak nieśmiali, że preferują na początku tylko kontakt wirtualny. Sposobów jest wiele, możliwości jest bardzo dużo. Ważne jednak, by próbować. Próbować i nie poddawać się po kilku porażkach, bo miłość lubi zaskakiwać i przychodzi wtedy, kiedy się jej najmniej spodziewamy :)

wtorek, 7 maja 2013

Plotka goni plotkę

Podobno najbardziej plotkującymi istotami na ziemi są kobiety. Nic bardziej mylnego. Nie znam bardziej plotkującego środowiska od środowiska gejowskiego. Skąd takie stwierdzenie? Z życia, po prostu z życia. Wydawać by się mogło, że geje jako jedna z mniejszości powinna trzymać się razem i co więcej wspierać. A paradoksalnie jest wprost przeciwnie. Geje owszem wspierają się ale tylko wtedy, kiedy chcą coś dla siebie osiągnąć lub ugrać. A na co dzień no niby jest wszystko w porządku, spotykamy się, imprezujemy, ale kiedy komuś z nas zaczyna układać się lepiej niż nam, no to w tedy nasze podłe ego nie potrafi tego znieść i zaczyna się gra. No przecież mój kumpel nie może mieć lepiej ode mnie. Jakby to wyglądało, gdyby to mój znajomy znalazł sobie prędzej faceta niż ja? Wyszedłbym na brzydkiego nieudacznika, który ma problem znależć sobie faceta :P Wiele razy w swoim życiu miałem właśnie podobne sytuacje. Ilekroć poznawałem kogoś ciekawego i zaczynało się układać, to po jakimś czasie nagle wszystko zaczęło się sypać i to tylko dlatego, że ktoś coś komuś o mnie powiedział (oczywiście nieprawdę)..no i się zaczęła lawina nieporozumień. Nie muszę chyba dodawać, że tymi "życzliwymi" osobami byli jacyś tam moi dawni znajomi, którzy w ten sposób próbowali dać znać światu o swoim marnym istnieniu :P Z drugiej jednak strony osoby, które słuchają plotek na czyjś temat są żałosne. Nie stać ich na to, by samemu się przekonać jaki kto jest naprawdę, lepiej dla nich a może łatwiej wysłuchać "opinii czy dobrych rad" od innych...I tak o to w tym naszym pedalskim światku plotka goni plotkę a prawdziwe szczęście ucieka nam sprzed nosa... :P

niedziela, 5 maja 2013

Coming out! Kiedy? Jak? Dlaczego?

Dostaję od Was coraz więcej zapytań odnośnie "wyjścia z szafy". Pytacie czy warto to zrobić, kiedy najlepiej i jakie mogą być tego konsekwencje? Odpowiedż na te pytania nie będzie i nie może być prosta, ponieważ każdy z nas ma inną, swoją historię życia i żyje w jednak trochę innym środowisku rodzinnym czy społecznym. Mogę jedynie opowiedzieć o swoim coming outcie...
Przyznam, że o tym, że jestem gejem wiedziałem już pod koniec szkoły podstawowej, w liceum tylko utwierdziłem się w tym przekonaniu. Na początku nie tak łatwo było mi się z tym pogodzić, dlatego, że od dziecka byłem wychowywany w duchu religijnym i co więcej byłem dość mocno zaangażowany w działalność wspólnoty parafialnej a póżniej nawet diecezjalnej. Także na początku toczyłem walkę..walkę sam ze sobą..nie potrafiłem siebie zaakceptować takiego jakim jestem. Zacząłem szukać. Szukałem odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Gdzieś tam słyszałem głosy, że homoseksualizm to choroba i można się z tego wyleczyć. Jednak ja wcale chory się nie czułem. Sięgałem po różne publikacje na ten temat. Obejrzałem kilka programów tv i filmów związanych z tą tematyką. Trwało to kilka lat i był to jeden z głównych powodów dla którego nie zdecydowałem się wcześniej powiedzieć "światu" o sobie i swoich skłonnościach. Można też powiedzieć, że do tej decyzji potrzebowałem czasu by dojrzeć. Tak tak..uważam, że do coming out-u trzeba dojrzeć. Mnie to zajęło 26 lat. Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj. Siedziałem z mamą w domu. Tata już nie żył od kilku lat, wiec nigdy nie miał okazji się o mnie dowiedzieć. W telewizji leciał jakiś program związany ze związkami partnerskimi. Wiem, że w studiu była dość żywa dyskusja na ten temat. Siedziałem z mamą i przysłuchiwałem się jej. W pewnym momencie..dość spontanicznie, bo nie planowałem tego stwierdziłem teraz..albo nigdy..no i wypaliłem: "Wiesz mamo..jestem gejem!" Przez chwilę w pokoju zapadła cisza..Wydawało mi się, że trwa ona zbyt długo. A mama po chwili odwróciła się do mnie i powiedziała: "No przecież wiem." Aha..sobie pomyślałem..to ja tu od kilku lat zbieram się na odwagę i nie wiem jak to jej powiedzieć a ona mi tak po prostu mówi "no przecież wiem" :P
Jednak wystarczyło to jedno zdanie "Mamo, jestem gejem" by z serca spadł ogromny ciężar. Nareszcie dość kłamstw, obłudy i podwójnego życia. Nareszcie w pełni mogę być sobą. Póżniej powiedziałem jeszcze swoim siostrom, które również przyjęły to dość spokojnie. Zawsze obawiałem się, że jak powiem o sobie swojej rodzinie to może spotkać mnie coś złego, bałem się, że kontakt z nimi już nie będzie taki sam. A stało się zupełnie odwrotnie..mój kontakt z mamą i z siostrami się polepszył, co bardzo mnie ucieszyło. Trochę gorzej było ze znajomymi. To znaczy powiedziałem o sobie póżniej jeszcze kilku bliskim osobom. Trochę tego żałowałem bo po mojej dzielnicy poszła lawina plotek na mój temat..Z drugiej jednak strony zupełnie się tym nie przejmowałem. Teraz wiem, że nie muszę się już ukrywać i żyje mi się zdecydowanie lepiej...:)
Zawsze do powiedzenia o sobie swoim najbliższym będę namawiać, bo wiem, że to dobra decyzja. Dobra w szczególności dla osoby, która się ujawnia, bo pozbywa się pewnego ciężaru, który sprawia, że czuje się trochę ograniczona. I to jest najważniejsze..by decydując się na coming out zrobić to przede wszystkim dla siebie, bo to moje życie i to ja ponoszę za nie odpowiedzialność. Oczywiście znam historię, że po ujawnieniu się rodzinie historia osoby ujawniającej nie zawsze jest wesoła. Czasami rodzina nie przyjmuje tego łatwo a nawet decyduje się "potępić" taką osobę. Jednak co to za rodzina, która nie potrafi zaakceptować swojego członka rodziny?

piątek, 3 maja 2013

Oryginalność jest sexy!

Nastały takie czasy, że w sklepach można kupić już wszystko. Witam w sklepie internetowym typu portal randkowy...możesz nabyć na nim faceta każdego gatunku, od "emo, wąski w pasie - dobrze pcha się", przez "horny, ruchaj mnie szybciutko", po "mr bear, włochaty, wsadź mi całą nogę, najlepiej obie". jest jeszcze jeden gatunek, na wymarciu, bo tak trudno dostępny - "jestem tutaj i coś wartam". 

- Wrzucę zdjęcie klaty, kutasa, całego ciała...tak, przecież mam takie piękne ciało, pracowałem nad nim, dlaczego teraz mam się tym nie pochwalić? Oglądalność wzrośnie, ja pozwolę sobie być wybrednym, bo z takim ciałem to ja mogę, prawda? Cena wysoka, nie dla wszystkich, nie dla ciebie grubasie! Bo przecież mam takie piękne ciało, takie piękne ciało, na pewno szybko mnie ktoś kupi, bo mam tak piękne ciało. (...)


- Napiszę ładny wierszyk, tak. Będzie o miłości, ale przecież miłości nie ma! (płacz), podetnę sobie żyły, ale nie, bo nie lubię krwi, pójdę się pląsać na dysko, zrobię fryz, make up, poruszam kościstym biodrem i na pewno jakiś "ostry men" mnie weźmie! Tak weźmie mnie ostro, a ja pokwiczę jak małe prosie, ale zaraz, jakie wezmę buty, jakie buty! aaa!


- Ej no luz nie! luz stary! Przecież jestem spoko ziomek, nie jestem ciota, co to, to nie! Jam bi! bi! czaisz?! Ja tu tylko szukam jakiegoś fajnego ziomka, wiesz fajnego! jakiś układ! ale wiesz ja konkret, konkret! jestem konkret, bi , pasywny, tak, lubię jak ktoś mnie wyrucha. ale nie, nie! ja nie jestem pedał!


Żeby nie było, nie o ocenianie tu chodzi, bo nikt nie ma prawa kogoś oceniać za jego preferencje czy sposób bycia, tylko o pospolitość osobowości, więcej indywidualizmu, oryginalność jest sexy! 

Tak, oryginalność jest sexy! Jest ona bardziej magnetyczna niż najpiękniej zbudowane ciało, bo te ciało kiedyś jednak się zestarzeje a oryginalna osobowość zostanie do końca! 



czwartek, 2 maja 2013

Podrywanie a nachalność

Dostałem dzisiaj taką wiadomość od jednego z czytelników:

"Cześć! Pisze do Ciebie, ponieważ nie mam z kim za bardzo o tym pogadać a czytam Twojego bloga i może  będziesz w stanie mi coś doradzić. Mam na imię Michał i mam 18 lat. Dwa miesiące temu poznałem Tomka, który od razu mi się spodobał. Z natury jestem dość nieśmiałą osobą i mam problem z nawiązywaniem znajomości a w szczególności z podrywaniem chłopaków, no chyba że bardzo ale to bardzo mi zależy. Tak też było z Tomkiem. Starałem się go poderwać, umówiliśmy się raz nawet na spacer i piwo, dużo pisaliśmy ze sobą i piszemy nadal. Tomek daje mi do zrozumienia, że oprócz znajomości nic mi nie może zaoferować. Mnie jednak bardzo na niż zależy i świata poza nim nie widzę. Piszę często do niego, dzwonie od czasu do czasu..ale mam wrażenie że mu się narzucam. Przyjaciółka mi doradziła że mam o niego zawalczyć, że jak pokażę mu, że bardzo mi na nim zależy to może zmieni zdanie i przekona się do mnie...No właśnie nie wiem co mam robić? Walczyć dalej czy odpuścić? Bardzo mi na nim zależy i zastanawiam się co ze mną jest nie tak, że mnie nie chce..Może potrafisz coś doradzić?
Pozdrawiam!
Michał"

Hmm...Powiem tak...Po pierwsze to miło, że ktoś zwraca się do mnie z prośbą o poradę..przynajmniej wiem, że ktoś czyta te moje wypociny :P A tak na poważnie to odpowiem w ten sposób: Po pierwsze to z Tobą Michale wszystko w porządku i jest z Tobą wszystko ok :) Po drugie..."Walka" o względy chłopaka jest w pewnym sensie nawet romantyczna i może zadziałać. Trzeba jednak uważać, by nie być zbyt nachalnym, bo efekt będzie zupełnie odwrotny od oczekiwanego, tzn. Tomek zamiast bardziej się do Ciebie przekonać po prostu może zrazić się do Ciebie i zerwać zupełnie z Tobą kontakt. Jeśli Ci na nim naprawdę zależy, to daj sobie i jemu czas..tzn. nie naciskaj, nie atakuj sms-mi czy telefonami..Nie chodzi o to byś zrywał z nim kontakt ale byś trochę wyluzował i dał mu "pooddychać". Wykorzystaj ten czas na poznanie go bardziej, dowiedz się co lubi, czego nie, zaproś od czasu do czasu na jakiś film do kina czy na imprezę jako zwykłego kolegę. Dobry i trwały związek rodzi się stopniowo i z przyjażni..a my o tej przyjażni bardzo często zapominamy. Spróbuj być dla niego najpierw dobrym kolegą, przyjacielem a być może póżniej on sam zrozumie, że jesteś dla niego kimś więcej. Jeśli nie, to przynajmniej zyskasz przyjaciela a przez swoją nachalność możesz go zupełnie stracić. Wiem, że to może być trudne, bo serce nie sługa, ale jeśli Ci naprawdę na nim zależy to dasz radę! Powodzenia! :)

P.S. Pozwoliłem sobie na publikację tej korespondencji (za zgodą Michała), gdyż przypuszczam, że wielu z Wam może mieć ten sam problem...Jeśli chcecie się czymś podzielić to zapraszam! :)

"Zrób mi loda a postawię Ci drinka!"

Na co dzisiaj można wyrwać ładnego, młodego chłopaka czy piękną, zgrabną dziewczynę? Na piękne oczy?  Może na lśniący filmowy uśmiech? A może uroczy i intrygujący charakter? Otóż nie! Jak nie masz portfela wypełnionego banknotami lub kartami kredytowymi to marne szanse na podryw. Skąd taki wniosek? Z obserwacji młodych ludzi w klubie czy wśród znajomych. Sponsoring istniał chyba od zawsze, dzisiaj również istnieje i istnieć będzie. Różnica jest tylko taka, że dzisiaj unika się słowa "sponsoring", jednak praktyki pozostają takie same. No bo jak można inaczej nazwać sytuację w klubie, kiedy ładny chłopak spojrzy tylko na gościa, który ma kasę i postawi mu drinka. Oczywiście w zamian oczekując nie tylko rozmowy ale również czegoś więcej...Lub inna sytuacja: Starszy facet proponuje młodszemu wspólne zakupy albo wyjazd, oczywiście on za wszystko płaci. Wychodzi na to, że dla wielu młodych ludzi dziś liczy się tylko kasa. Nie ważne kto jakim jest człowiekiem, co lubi robić w wolnym czasie, jakie ma przyzwyczajenia..ważne jaką ma furę i ile zarabia. Z jednej strony takich młodych ludzi można usprawiedliwić, no bo przecież nie zarabiają, uczą się i potrzebują kasy a rodzice często nie są w stanie im pomóc. Ale z drugiej jednak strony ilu jest takich co idzie po prostu na łatwiznę..pracują, ale i tak wykorzystują innych bo przecież tak jest łatwiej. Kiedyś na takie osoby używało się słowa na "k" i zajmowali się tym zawodowo. Dzisiaj jest to dla niektórych czymś normalnym. Wygląda na to, że kure...wo to dzisiaj już nie zawód a charakter...